Dzisiaj wcale miało nie być tego postu, ale muszę się pochwalić pewnym znaleziskiem. Ale zacznę od początku...
Zaczęło się niewinnie. Po godzinach spędzonych w pracy i w domu - czyli już w tzw. czasie wolnym jak zwykle przysiadłam do genealogii. Coś mi nie szło, więc stwierdziłam, że wpiszę w wyszukiwarkę wujka Google'a imię i nazwisko mojego macierzystego dziadka. Mając w pamięci moją ostatnią rozmowę z panią Kierownik Oddziału Dowodów Osobistych UMŁ i informację, że koperty dowodowe obydwu moich dziadków zostały już zutylizowane (w końcu już 30 lat od ich śmierci dawno minęło), i że nie będę miała nic "osobistego" po dziadku, pomyślałam, że może w otchłani internetu coś się znajdzie.
I stał się CUD! Okazało się, że w sieci, a dokładniej na stronach Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej został umieszczony archiwalny numer magazynu "Praca szkolna", który był wydawany jako dodatek miesięczny do "Głosu Nauczycielskiego" i był poświęcony sprawom pedagogiczno-dydaktycznym w praktyce szkolnej. Konkretnie chodzi mi o numer 2/1931 z dn. 28.02.1931r.
W czasopiśmie jest kilka ciekawych artykułów, a jeden z nich nosi tytuł "Znaczenie i zadania kroniki szkolnej", którego autorem jest Stanisław Walicki. Był on kierownikiem Dwuklasowej Publicznej Szkoły Powszechnej w Gronowie (k/Złoczewa, ziemie sieradzkie, woj. łódzkie). Pan Walicki opisuje zadania kroniki, przytacza fragmenty takowej prowadzonej w jego szkole. I oto autorem pokazanych fragmentów jest nie kto inny, jak właśnie mój dziadek macierzysty, Wincenty Styra! Są to krótkie notatki "O naszej szkole", "O tem jakto spadł pierwszy śnieg" (zachowana oryginalna pisownia) i "Cygaństwa cyganów". Przytoczę tu te teksty, co by nie zaginęły w odmętach sieci, a cieszyły oczy.
"O naszej szkole"
Nasza szkoła nazywa się: Dwuklasowa Publiczna Powszechna Szkoła w Gronowie. Jedna klasa znajduje się w Gronowie, a druga w Kamionce. W Gronowie uczy pan Walicki II. i IV. oddział, a w Kamionce pani Natalja Rybakówna uczy dzieci z I. i III. oddziału. Wszystkich dzieci w naszej szkole było na początku września 127, ale 30 dzieci było nie przyjętych do I. oddziału, bo nie było dla nich miejsca. W I. oddziale jest 44 dzieci, w II. - 36, w III. - 27, w IV. - 21.
Klasa szkolna w Gronowie wynajęta jest u pana Woźniaka, w budynku murowanym. Do naszej klasy wchodzi się prosto z dworu, bo nie posiada sieni ani szatni. Ma dwoje drzwi, ale jedne z nich od wschodu nie są używane, trzy okna: jedno umieszczone od południa, przez które widać drogę prowadzącą do Złoczewa, drugie od zachodu, przez które widać ogród pana Woźniaka. Północne okno od podwórza jest do połowy zasłonięte papierem. Klasa nasza jest ciemna i niska, ale dawniej była jeszcze niższa, dopiero pan wystarał się o to, że obniżono podłogę do połowy, a potem całą. W zachodniej części dachu naszej klasy umieszczona jest chorągiewka, zrobiona z blachy i oprawiona na małym drążku. Dach klasy szkolnej pokryty jest w Gronowie słomą, a w Kamionce dachówką.
Wincenty Styra
uczeń IV. oddziału
"O tem jakto spadł pierwszy śnieg"
W dzień po św. Marcinie, t. j. 12. listopada 1930 roku, w nocy spadł pierwszy śnieg. Spadł nie bardzo obfity, bo gdzie było trochę mokro nie leżał, tylko na dachach zabudowań. Po polu leżał tylko na górkach, a w dołeczkach, gdzie była trochę mokrzejsza ziemia, śniegu nie było. Zaczął padać w nocy może o godzinie 1., a padał może do godziny 2. Na rano pola i dachy pokryte były śniegiem, który pierwszy raz spadł. Ja myślałem już, że będzie padał i w dzień, ale na szczęście, że przed południem rozmiąkł i zginął. Tylko, gdzieniegdzie w cieniu za budynkami leżało go trochę. Po roztopieniu śniegu zrobiło się jeszcze większe błoto na drodze, tak, że trudno przejść, kiedy się idzie do szkoły. Wszyscy natomiast pragną, aby zamarzło, toby nie było tak dużego błota, jak teraz.
Styra Wincenty z Rokitowca
"Cygaństwa cyganów"
Niektórzy ludzie wierzą w rozmaite zabobony i strachy. Młodzi ludzie, to tylko niektórzy wierzą, ale starzy to prawie wszyscy. Z wiary w te głupstwa korzystają cygani, lud tułający się. Starzy ludzie wierzą w kołtuna. Cygani oszukują ludzi, mówiąc, że oni potrafią go zgubić, a przytem kradną co mogą. W tym miesiącu przyszli cygani do wioski Brzeźnicy. Wstąpili do pewnego gospodarza i mówili, że jest założony kołtun na gospodynię, ale oni mogą go zdjąć. Kazali dać sobie jajko, owinęli je w chusteczkę i rozkazali je stłuc tej gospodyni. To jajko miało wyleczyć kobietę od kołtuna. Po stłuczeniu jajka, powiadają ludzie, że uwił się z niego kołtun włosów, ale to pewno oszukaństwo cyganów. Potem kazali przynieść pierze, bo pierze też miało być potrzebne do odegnania kołtuna. Gdy gospodyni przyniosła garść pierza, to cygani mówili, że jest zamało i kazali przynieść pierze z całym workiem, a do worka włożyć jeszcze chustkę i prześcieradło. Cyganów zauważyły dzieci, idące ze szkoły. Wtedy zbiegli się gospodarze i cyganów wypędzili, ale gospodyni i tak dała im kurę. Przy odejściu cygani kazali wynieść pierze na górę na trzy dni. Ludzie także wierzą w strachy, ob gdy czasem kto przelęknie się czego, mówi, że go coś wystraszyło i że widział stracha. To wszystko jest nieprawda, bo ludzie sami się straszą. Ludzie na świeczniki mówią, to to geometry po śmierci naprawiają granicę, które za żywota niesprawiedliwie pomierzyli. Ale tę świeczniki to się robią z kości zmarłego człowieka, ptaka, albo zwierzęcia. Samo się to zapala i porusza się zapomocą wiatru. Ludzie wierzą także we wróżbiarstwo. Gdy cyganka wróży, albo jaki wróż i gdy czasem się co sprawdzi, to ludzie wtedy mówią, że cyganka mówi prawdę, bo ona zna karty. Najczęściej wróżą cyganki. Nasza religja zabrania wszelkich zabobonów. Ludzie mówią, że o dwunastej godzinie w nocy straszy w kolonji Rokitowiec koło kapliczki, umieszczonej na małej polnej gruszy po lewej stronie drogi, prowadzącej do Złoczewa. Nie jestem przekonany, bo o tej godzinie tam nie chodziłem. Dzisiaj na lekcjach o tych kołtunach, strachach i wróżbach opowiadał nam pan wychowawca.
Styra Wincenty z Rokitowa
Przy okazji przejrzałam też informacje na temat wspomnianego już Stanisława Walickiego. Okazuje się, że w latach międzywojnia był to bardzo światły człowiek. Natchnął młodzież szkolną z małej wioski do tworzenia lokalnej gazetki "Kurier Gronowski", która ukazywała się we wsi. Miał też ambitny plan budowy nowej szkoły w miejsce półdrewnianej oraz stworzenie trzech nowych klas, ale nie doszły one do skutku ze względu na wybuch II wojny światowej.
Przyznam się, że ucieszyło mnie to znalezisko. W 1930 roku dziadek miał 12 lat, był uczniem IV. oddziału w Szkole Powszechnej w Gronowie. Mieszkali w Rokitowcu (woj. łódzkie, pow. sieradzki, gm. Burzenin, soł. Gronów), do szkoły musiał dochodzić około 2 km. Niestety, nie posiadam żadnych zdjęć z dzieciństwa dziadka. Może kiedyś, gdzieś przypadkiem, znajdzie się jakieś zdjęcie u któregoś z kuzynów...
Wincenty Styra 1918-1983 |